Ks. Rafał Zieliński, wikariusz Parafii pod Wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Lipnie, zgodził na przeprowadzenie rozmowy.

Justyna Michalska: Dlaczego Ksiądz wybrał drogę kapłaństwa?
Ks. Rafał Zieliński: To trudne pytanie, ale przyznam, że dość często zadawane, szczególnie przez ludzi młodych, którzy sami poszukują swojej drogi życiowej i przyszłości, która na nich czeka. Jak każda decyzja, która dotyczy własnego życia, trudna jest i ta, która dotyczy wkroczenia na drogę kapłaństwa. Dopiero z jakiejś perspektywy czasu człowiek widzi, że to wszystko ma wielki sens, że to właśnie to, o co chodziło, że to moje powołanie. W konkretnym momencie życia jest to wyzwanie, któremu trzeba stawić czoła, jakiś wywnętrzy głos, za którym człowiek pójdzie albo zwyczajnie stchórzy i powie Panu Bogu „Nie”. Uważam, że w życiu trzeba z odwagą podejmować wyzwania, że nie wolno tchórzyć; tylko odważne wybory życiowe dają prawdziwą satysfakcję i poczucie wartości swego życia, które jest zawsze zadaniem do odrobienia. Nie można mówić: odrobię je później, jutro, bo to oznacza, że nigdy. Bez podjęcia takiego ryzyka, szczęście w każdym wymiarze, również powołania, nie ma przyszłości, bo stawia mu się barierę, często wynikającą ze zwykłego lęku i konformizmu! W moim życiu, pewnego dnia, powiedziałem Panu Bogu TAK, z odwagą i wielkim zaufaniem, nie troszcząc się zbytnio o całą resztę. Tej decyzji nie żałuję, powiem więcej, każdego dnia, coraz bardziej się w decyzji utwierdzam - za co jestem Panu Bogu z całego serca bardzo wdzięczny. Mogę powiedzieć, że jestem człowiekiem szczęśliwym, czego wszystkim szczerze życzę, na różnych drogach powołania. To powołanie trzeba w sobie odkrywać, a potem, kiedy już pójdzie się konkretną drogą, trzeba do niego dorastać.

Justyna Michalska: Nie czuje Ksiądz braku kogoś bliskiego … ? Takiej osoby, do której można zwrócić się z każdym problemem?
Ks. Rafał Zieliński: Myślę, że brak bliskiej osoby, z którą człowiek mógłby szczerze porozmawiać, może odczuwać każdy, nieważne, kim jest i co robi w życiu. W praktyce duszpasterskiej dość często spotykam się z osobami, które mając rodziny, czują się samotne, które potrzebują zwykłej rozmowy, zwykłego bycia z drugim człowiekiem, które chcą być wysłuchane. W czasach, w których dominuje telewizja, Internet, telefony komórkowe, kiedy technika ma zbliżać ludzi do siebie, tak naprawdę w dziwny sposób ich od siebie oddala. Ludzie zamykają się w sobie, często nie potrafią zauważyć innych, nawet tych, których kochają: żony, dzieci, rodziny, przyjaciół, bliskich itd. Osobiście mam wielkie szczęście, że Pan Bóg stawia na mojej drodze życia osoby, które pomagają mi coraz bardziej być dla innych, z którymi mogę szczerze porozmawiać, tak zwyczajnie, normalnie, po przyjacielsku. To są moi przyjaciele, których Pan Bóg mi daje, abym poznawał coraz bardziej Jego miłość w drugim człowieku. Ostatecznie zawsze jednak takim najlepszym Przyjacielem, zawsze jest On – Pan Bóg, to najlepszy Przyjaciel. Jemu możesz powiedzieć wszystko, On nigdy nie zawodzi.

Justyna Michalska: Czy prowadzenie oazy parafialnej przynosi wielką satysfakcję?
Ks. Rafał Zieliński: Odkąd pamiętam, w pracy duszpasterskiej zawsze towarzyszą mi młodzi, nie potrafię powiedzieć czy ja ich szukam, czy to oni mnie szukają, po prostu oni są. Powiem więc, razem idziemy drogami, które wskazuje nam w życiu Pan Jezus, najlepszy Nauczyciel. W poprzedniej parafii byli to młodzi, których uczyłem w gimnazjum, z którymi jeździłem na diecezjalne „Przystanki Jezus”, schola, działająca przy parafii, młodzi, z którymi jeździłem w wakacje, przemierzając górskie szlaki. W Lipnie, w parafii p.w. WNMP gdzie pracuję już ponad 1,5 roku, jest to Oaza – przede wszystkim. Początki nie były łatwe, ale otwartość młodych oraz zaufanie Panu Bogu pokonują wszelkie przeszkody. Mowa tu o cotygodniowych spotkaniach z grupą ok. 30 osób w wieku gimnazjalnym i trochę starszym, o wspólnych wyjazdach i przedsięwzięciach, które podejmujemy, na przykład comiesięczna Msza św. oazowa czy dwutygodniowy wyjazd wakacyjny. Z oazowiczami również można przeprowadzić wywiad, myślę że byłby ciekawy. Odpowiadając zaś bezpośrednio na postawione pytanie, mogę powiedzieć, że prowadzenie Oazy daje dużo satysfakcji, ale najważniejsze, żeby zadowolony był On – Pan Jezus.

Justyna Michalska: Wyjazdy oazowe,wolontariat, spotkania w grupach – Skąd na to wszystko Kapłan bierze tyle czasu?
Ks. Rafał Zieliński: Panuje czasem taki stereotyp, że ksiądz nic nie robi, najwyżej trochę się modli i to wszystko. Jeżeli jednak ktoś przyjrzy się bliżej pracy kapłana, dostrzeże, że każda chwila musi być mądrze zagospodarowana. Z pewnością obowiązków nie brakuje, ale jeżeli człowiek widzi sens swoich działań, to będzie czynił wszystko, aby tym obowiązkom podołać. Stara, ale mądra zasada św. Benedykta „ora et labora”, czyli „módl się i pracuj” jest tutaj zasadą naczelną.

Justyna Michalska: A gdy będzie Ksiądz musiał odejść z Parafii W. N. M. Panny to …?
Ks. Rafał Zieliński: Nie myślę o tym i powiem szczerze w ogóle staram się unikać takiego myślenia z serii „co by było, gdyby...?” Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie kiedyś taki moment nadejdzie. Takie jednak decyzje nie są dla księdza najważniejsze, z drugiej zaś strony też od niego nie zależą. Po co więc się zamartwiać? Ludzie przychodzą i odchodzą, trzeba więc czerpać z tego daru, niezależnie od czasu, który jest dany. Osobiście powiem też, że ci, których dzięki Bogu tu poznałem, zawsze zostaną w moim sercu i mogą liczyć na modlitwę.

Justyna Michalska: A plany, które zostaną niezrealizowane, co z nimi?
Ks. Rafał Zieliński: Chyba nie ma pod słońcem człowieka, nawet najbardziej szczęśliwego, który wiedziałby, że zrobił już wszystko, że już nic nowego czynić nie musi. Zawsze jest jeszcze coś do zrobienia i zawsze będzie. Trzeba więc z tym nastawieniem robić wszystko co możliwe, a resztę zostawić Panu Bogu i innym ludziom. Wiemy przecież, że nikt nie jest niezastąpiony, oprócz Pana Boga oczywiście – całe szczęście! Justyna Michalska: „ Idźmy do Boga, nie drogą, lecz miłością”, co może Ksiądz powiedzieć na tę myśl św. Augustyna? Ks. Rafał Zieliński: Jan Paweł II w Encyklice w„ Redemptor hominis” powiedział, że człowiek jest drogą Kościoła. Od tego momentu nastąpiło ogromne przewartościowanie w myśleniu, tak by z większą troską i uwagą spojrzeć na człowieka i pomóc mu odnaleźć w sobie ziarno Bożej miłości. Dostrzeżenie człowieka z całym bagażem jego doświadczeń życiowych pomaga Kościołowi również umiejętnie podpowiadać sposoby odnajdywania siebie włącznie z powołaniem do życia w miłości. Odnalezienie w sobie tego powołania sprawia, że człowiek może prawdziwie się rozwijać i dorastać do miary miłości Bożej. W doświadczaniu prawdziwej miłości, również tej do Pana Boga, nie ma utartych szlaków, gotowych reguł, trzeba być otwartym i właśnie tego uczy nas Pan Jezus, tego uczy nas Kościół. Św. Augustyn powiedział jeszcze inne słowa: „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”. Pragnienie miłości każdy człowiek pragnie zaspokoić na różnych drogach, czasami jednak są to raczej bezdroża i manowce, ponieważ często szuka łatwych i prostych rozwiązań, a ich zwyczajnie nie ma. Potrzeba zawsze trochę się natrudzić, aby zobaczyć owoc swoich poszukiwań. Odkrywanie miłości w sobie, w drugim człowieku, w Panu Bogu jest zawsze przygodą, która tak naprawdę nigdy się nie kończy. W tej perspektywie nowego znaczenia nabiera wiara w życie wieczne, w przebywanie na zawsze w Miłości Bożej, do czego jesteśmy wszyscy powołani.

Justyna Michalska: Bardzo dziękuję za udzielenie wywiadu.
Ks. Rafał Zieliński: Również bardzo dziękuję za miłą rozmowę i życzę „Szczęść Boże” na drogach odkrywania swego powołania.